środa, 18 lutego 2015

LEK- vol.2

LEK zbliża się nieubłagalnie. Stres jest mniejszy niż przed poprzednim egzaminem, gdyż papierek, że go zdałam już mam, wynik jest całkiem satysfakcjonujący, ale by mieć większą pewność odnośnie szans na rezydenturę miło by było gdyby jakieś punkty jeszcze wpadły :)

Do tego egzaminu uczy mi się dużo ciężej niż do wrześniowej edycji. Wracając ze szpital do domu wieczorem, po 8 godzinach pracy, gdzie czasami nie ma czasu zjeść cokolwiek, padałam do łóżka i marzyłam jedynie o śnie. Niestety staż i obowiązkowe dyżury nie sprzyjają nauce i ciężko pogodzić wszystko ze sobą. Resztkami sił próbuję czytać po kilka stron dziennie, ale nie zawsze udaje mi się do tego zmobilizować. 

Wierzę jednak, że nie ulotniła mi się cała zdobyta przez te 6 lat wiedza.

                                                                                                         www.chiasuanchong.files.wordpress.com

Staż i nauka do LEKu jest przedsmakiem dalszego prawdziwego życia lekarza. Obawiam się, że potem może być niestety tylko gorzej, gdyż obowiązki się napiętrzą, a czasu nie będzie wcale więcej. Zawód ten wymaga ustawicznego dokształcania się, pogłębiania wiedzy, czytania o nowościach, by lepiej i efektywniej pomagać pacjentom. Nie można jednak zapomnieć, iż nie samą medycyną lekarz żyje (może wydaje się to dziwne dla niektórych :) ) i ma rodzinę i zainteresowania poza przepisywaniem leków i zastanawianiem się które są na R, a które na 100%.

Lekarz musi umieć godzić pracę w szpitalu, nocne dyżury oraz ciągłą naukę gotowaniem, sprzątaniem , odrabianiem lekcji z dziećmi, odbieraniem ich z przedszkola, chodzeniem na wywiadówki oraz spędzaniu czasu z mężem/żoną. Niestety wielu nie potrafi znaleźć złotego środka i prowadzi to do zaniedbań na jednym z gruntów. Albo zawodowym albo rodzinnym. Z moich obserwacji wynika, iż jednak częściej lekarze poświęcają dom dla swoich pacjentów. Iluż to znam rozwodników, którzy na studiach byli wielce zakochani, a gdy przyszła szara rzeczywistość i harówka w szpitalu zabrakło czasu na pielęgnowanie miłości.

Ja wciąż (może naiwnie) wierzę, iż uda mi się wszystko pogodzić. Ba! Nawet znajdę czas dla siebie i wyskoczę raz w miesiącu do kosmetyczki czy na babskie spotkanie z przyjaciółkami, a w tym czasie mój mąż zajmie się dziećmi. Czas pokaże czy moja optymistyczna wizja przyszłości się zrealizuje. Tymczasem otwieram kolejny rozdział książek do LEKu.

                                                                                                                                                      www.aol.com

2 komentarze:

  1. Jeżeli w coś mega mocno wierzysz to uda Ci się to zrealizować. I tak będzie w tym przypadku. A przy okazji masz moje wsparcie :) Trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
  2. oj prawda jest taka, że lepiej olać dom niż domowników. np jeść z swoją połówką na mieście ^^ co do szpitala - nie wiem jak to jeszcze rozwiązać.

    OdpowiedzUsuń