środa, 21 maja 2014

Przemyślenia o 4 nad ranem "prawie absolwentki"

Coraz bliżej koniec. Parafrazując piosenkę ze znanego serialu już wkrótce będę mogła zaśpiewać "6 lat minęło jak jeden dzień...".
6 lat to kawał czasu. Ciężko będzie teraz odzwyczaić się od codziennej rutyny w postaci chodzenia do szpitala na zajęcia, powrotu do domu, spotkań z Ukochanym, nauki do późnej nocy i czekania z utęsknieniem na wakacje. Nie będzie już egzaminów i kolokwiów. Nawet legitymacji i zniżek studenckich nie będzie.
Teraz powstanie nowa rutyna w postaci chodzenia do pracy, powrotu do domu, zajmowania się w przyszłości dziećmi i mężem, nauką do późnej nocy i czekaniem z utęsknieniem na urlop. Nasze życie pędzi do przodu za szybko.
Pamiętam jakby to było wczoraj gdy przyszłam na mój pierwszy wykład z biologii. Wylękniona, w nowym mieście, nikogo nie znająca, nie wiedziałam czego się spodziewać. Wokół medycyny krążą mity, iż ludzie ją studiujący nie mają innego życia niż czytanie kolejnych książek i robienie notatek. Gdy poznałam studentów z mojego roku zmieniłam diametralnie zdanie na ten temat. Zamiast grupy kujonów z okularami -12D, poznałam wesołych lubiących się bawić i imprezowych ludzi, którzy nie planowali spędzić całych studiów pod stosem literatury medycznej.
Przyznaję, iż pierwsze miesiące były bardzo ciężkie, obkupione łzami i zarwanymi nocami. Nie wierzcie, gdy ktoś Wam powie, iż na medycynie jest lekko. Nie jest. Trzeba się uczyć... Dużo. Nic nie przychodzi za darmo. Ale te studia jak każde inne nie opierają się tylko na nauce. Wiadomo, że na innych kierunkach proporcja imprezowanie:nauka ma się jak 10:1, ale na medycynie też nie jest tak źle. Między wszystkimi kolokwiami, wkuwaniem regułek z biologii, łacińskich nazw mięśni, ich funkcji czy przyczepów pojawiały się imprezy, poznawanie nowego miasta, zawieranie nowych znajomości. Jeszcze w pierwszym miesiącu odbyła się słynna "fuksówka", czyli impreza integracyjna dla pierwszaków, na której wybawiłam się za wsze czasy i odreagowałam stres po ciężkich zajęciach z anatomii.
Czy żałuję wyboru tego kierunku? Nie zaprzeczę, że wielokrotnie przeklinałam swoją decyzję. Gdy słyszałam pod moim blokiem śpiewających studentów wracających z Juwenaliów, podczas gdy ja uczyłam się na kolejny egzamin, zalewała mnie fala goryczy. Ale po każdym zdanym egzaminie i 5 w indeksie wracałam szczęśliwa do domu. Szczęśliwa, że udowodniłam sobie i innym, że potrafię, szczęśliwa, że nauczyłam się czegoś nowego, czegoś co będę mogła wykorzystać w przyszłości, by pomóc innym.
Te studia zmieniają ludzi. Po zdanym egzaminie z anatomii już nigdy nie spojrzycie na drugą osobę tak samo :) Pogłębi się to po zajęciach z medycyny sądowej i patomorfologii, gdy będziecie na sekcji "świeżych preparatów" :)
Jeśli idziecie na studia dla pieniędzy albo zmuszają Was do tego rodzice, bo to dobry i prestiżowy zawód - zawróćcie z tej drogi. Nie wytrzymacie psychicznie. Trzeba to w miarę lubić, by tu wytrzymać. Trzeba dużo poświęcić, by skończyć te studia. Wiadomo, może je skończyć byle jak, ledwie na 3, jak każde inne studia, ale po co? Jeśli chcemy coś robić, to róbmy to na maxa, wkładajmy w to całe swoje serce i oczekujmy efektów naszej pracy. Bylejakość nie jest fajna i nie prowadzi do niczego dobrego. Potem będziecie byle jakimi lekarzami z byle jaką pracą i byle jaką opinią o Was wśród pacjentów. Nie brzmi to dobrze :)

Za miesiąc kończę swoje studia z bagażem doświadczeń, totalnie odmieniona niż gdy przekroczyłam próg uczelni 6 lat temu. Odejdę z niej ze swoim Ukochanym, w którym tutaj się zakochałam, z przyjaciółmi, których tutaj poznałam, z wiedzą, którą tutaj zdobyłam. Czy będę tęsknić? Będę. Ale takie jest życie, że trzeba gnać do przodu i wierzyć, że to co nadejdzie będzie jeszcze lepsze :)

czwartek, 15 maja 2014

"Poznaj Poznań" czyli Poznań w jeden dzień



Przy okazji jednej z Międzynarodowych Studenckich Konferencji wraz z Doktorką odwiedziliśmy Poznań. Miasto, które już dawno chcieliśmy odwiedzić, jednakże zawsze było nam tam nie po drodze. Ale w końcu się udało!
Jechaliśmy tam z nastawieniem WOW! Poznań- miasto nowoczesne i prężnie rozwijające się. Niewiele się myliliśmy.
W poście chciałbym przedstawić jak szybko i sprawnie zwiedzić Poznań w jeden dzień!

Dojazd
Wycieczka autem jest bardzo wygodna. Autostrada naprawdę ułatwia sprawę. Jeżeli mieszkasz na południu lub wschodzie naszego kraju wjeżdżasz na A1 i pędzisz prosto do Poznania! Jednak mała wskazówka. Chcąc zaoszczędzić ok. 20 zł na autostradzie, za bramką gdzie zapłacisz 15,50 wyjedź na zjeździe na Wrześnie. Pozwoli Ci to zaoszczędzić ok. 30 zł łącznie w dwie strony, a droga jest praktycznie taka jak autostrada.

Stary Rynek

Zaczynamy naszą wycieczkę od Starego Miasta. Wokół jest mnóstwo parkingów, więc nie ma problemu z parkowaniem. Oczywiście płatnych(nawet w sobotę). Piękne kamienice i okolice wokół sprawiają, że czujesz się jakbyś się odrobinę przeniósł w czasie. Pięknie odrestaurowane budynki, wspaniały ratusz, z którego o godz 12:00 koziołki obwieszczają południe. Znajduje się tam parę muzeów, które warto odwiedzić. Wspaniałe miejsce dla miłośników fotografii.

Fara Poznańska

Dla fanów architektury sakralnej(i nie tylko) zaraz obok rynku znajduję się przepiękny obiekt sakralny: Bazylika Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i Marii Magdaleny, czyli tak zwana Fara. Szczerze? Jest to numer 3 w rankingu najpiękniejszych kościołów jakie widziałem, zaraz po Bazylice św. Piotra w Rzymie i Kościele na Jasnej Górze w Częstochowie. Budowla robi niesamowite wrażenie. Naprawdę warto ją zobaczyć. Dech w piersiach zapiera.

Koziołki

Jak już wspominałem, o godzinie 12:00 z wieży ratuszowej, koziołki uderzające się rogami wraz z lecącym tle hejnałem obwieszczają południe. Koziołki to znak rozpoznawczy Poznania, natkniemy się na nie w wielu miejscach, ot chociażby na fasadach ławeczek w mieście. Jest również oficjalny pomnik koziołków, który znajduję się obok Urzędu Miasta, nieopodal Starego Miasta. Idealne miejsce na selfie z koziołkiem :)

Rogale św. Marcina

Kolejnym znakiem rozpoznawczym Poznania, są rogale świętomarcińskie. Iście opatentowany produkt. Do zakupu tylko w Poznaniu! Pyszne rogale z rodzynkami, orzechami i masą makową! Polecam! Bardzo dobre do kupienia w sklepie spożywczym "20" przy ul. Rynkowej, a także w piekarni za kolejnym rogiem. Uwaga! Cena jest odrobinę porażająca, ale warto spróbować. Zazwyczaj ok. 36 zł za kg.

Malta

Obowiązkowo, każdy zwiedzający Poznań, powinien udać się na słynną Maltę. Fajnie położony akwen wodny w mieście. W piękną pogodę na pewno nie można się tam nudzić.

Panorama Poznania

Chcących zobaczyć przepiękną panoramę Poznania, warto wjechać na 17 piętro Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Widok naprawdę robi wrażenie.

Stary Browar

Obowiązkowych punktem zwiedzania, jest galeria handlowo- rozrywkowa "Stary browar". Świetne miejsce! Wiele sklepów, także bardzo markowych, smaczne restauracje -m.in. polecamy spaghetti w restauracji Le-Targ (dłuższa relacja z kolacji w tym bistro w kolejnych postach), a także cudowny zielony trawnik o dużej powierzchni do odpoczynku na zielonej trawce czy też leżaczkach należących do knajpki Weranda. Każdy z pewnością w tym miejscu znajdzie coś dla siebie.


To tylko wycinek tego co można zwiedzić w Poznaniu, warto również wybrać się na spacer po ul. św. Marcin, odwiedzić stadion wybudowany na Euro 2012, a także zobaczyć nowy dworzec.

Naszym zdaniem, jeśli macie dzień wolny i chcielibyście go dobrze wykorzystać na zwiedzanie,  Poznań wydaje nam się bardzo dobrym pomysłem! Polecamy serdecznie!

środa, 14 maja 2014

Kwitną kasztany, czyli powodzenia dla maturzystów



Dzisiaj ruszamy na blogu z nowym cyklem dotyczącym medycyny - a dokładnie odnośnie studiów i przyszłej pracy. Myślę, że przewodnik przyda się nie tylko osobom, które są jeszcze w liceum i wahają się jaką ścieżkę kariery wybrać, ale także innym, którzy są już humanistami, artystami czy wykonują każdy inny zawód świata, ale są ciekawi jak od podszewki wygląda życie studentów medycyny i młodych lekarzy.

W Internecie jest mało tego typu informacji, więc jeśli w rodzinie nie mamy lekarza, który opowiedziałby nam o studiowaniu, pojawia się problem.

Czy to rzeczywiście to co chcę robić w życiu? Czy trzeba się dużo uczyć? Cz studenci medycyny tylko ryją i świata poza książkami nie widzą?

Gdy za oknem widzimy kwitnące kasztany, wiemy iż dla maturzystów zbliżają się chwile grozy. Korzystając z okazji, iż mamy maj, uznałam że jest to dobry moment by zamieścić tutaj post na temat jak dostać się na Waszą wymarzoną medycynę.

Z tego co wiem, większość uczelni odchodzi teraz od fizyki jako kryterium kwalifikacyjnego. Czy to źle czy dobrze ciężko powiedzieć. Moim zdaniem fizyka była takim odsiewem przygłupów, którzy się nie nadają na te studia. Osoby, które już studiują albo skończyły popukają się w głowę i powiedzą "Ale po co ta fizyka? Potem jest jej na studiach o kant potłuc. Nawet na zajęciach z biofizyki się nie przydaje".
Zgodzę się z tym argumentem, jednak fizyka uczy myślenia. Myślenia syntetycznego, uczy jak wyciągać wnioski, uczy iż jedno wynika z drugiego, uczy pracy i systematyczności. Biologii może nauczyć się każdy. Wystarczy wkuć całą książkę jak wierszyk i ma się maturę w kieszeni. Chemia fifty-fifty, ale na ogół też łatwo ją ogarnąć. Co innego fizyka. Ją trzeba zrozumieć. Nauczenie się wzorów do niczego się nie przyda bez umiejętności myślenia i wykorzystania ich do rozwiązania zadań. Dlatego ja pozostanę uparcie w opozycji, która popierała fizykę na maturze jako kryterium dostania się na medycynę.

Kiedy zacząć naukę?
Systematyczność to podstawa. Po 6 latach medycyny zmienicie diametralnie swój pogląd na naukę. Będziecie w stanie ogarnąć książkę, która ma 600 stron w 3 dni i jeszcze zrobić z niej notatki. Pewnie teraz w to nie wierzycie, ale mózg naprawdę zaczyna lepiej pracować i szybciej przyswaja się wiedzę. Taka klapka otwiera się powoli, począwszy od 2-3 roku studiów, ale potem uczy się coraz łatwiej. Patrząc z perspektywy na maturę mogę powiedzieć, iż była ona moim najłatwiejszym egzaminem w porównaniu np.do anatomii, do której trzeba przeczytać kilka tomów słynnego Bochenka.
Dlatego NO STRESS! Potem będzie tylko gorzej - taki żarcik xD
A tak na serio - w liceum jeszcze nie umiemy się uczyć tak jak na studiach, więc potrzeba więcej czasu na przyswojenie materiału. Dlatego proponuje zacząć naukę od powiedźmy 2 klasy liceum, by potem w lutym nie obudzić się z ręką w nocniku :) A od kwietnia w 3 klasie to już w ogóle pełna mobilizacja i będzie dobrze :)

Jeśli naprawdę medycyna jest Waszym marzeniem warto się poświęcić, opuścić kilka imprez, by porobić testy maturalne. Na studiach nie raz ogarną Was wątpliwości czy warto było tyle tracić i sobie odmawiać, ale bez pracy nie ma kołaczy. Jeśli chce się coś osiągnąć trzeba na to zapracować.

P.S. Obecnym i przyszłym maturzystom życzę powodzenia!!!

                           a oto  STUDENT MEDYCYNY/MATURZYSTA NA ZAKUPACH :)

piątek, 9 maja 2014

Mikrodermobrazja - czy warto?

Mikrodermabrazja... - zabieg od kilku lat coraz popularniejszy. Spotykany w coraz większej ilości salonów kosmetyczki. Zachwalany przez dermatologów i kosmetyczki. Sprzedawany w promocyjnych cenach na grouponach i innego tego typu stronach. Pomaga? Owszem w wybranych przypadkach. Pamiętajmy, że jednak zawsze jest jakieś "ale" i nie dla każdego jest to dobry zabieg.
Oto kilka zdań, by przybliżyć Wam czym w rzeczywistości jest mikrodermabrazja, na czym polega, dla kogo jest skierowana i kto powinien jej unikać.

Mikrodermabrazja działa na zasadzie peelingu mechanicznego.
Polega ona na usunięciu warstwy rogowej naskórka, zanieczyszczeń oraz pobudzeniu jego odnowy. Można powiedzieć, że przyspiesza ona naturalny proces złuszczania naskórka. Skóra po zabiegu staje się miękka i gładka. Mikrodermabrazja wyrównuje w pewnym stopniu blizny, dlatego też jest zalecana u osób z rozstępami. Wygładza również płytkie zmarszczki. Pamiętajmy jednak, że zabieg usuwa również opaleniznę :)
Usunięcie warstwy rogowej naskórka jest rejestrowane przez skórę jako uraz. Aktywują się wtedy procesy regeneracyjne i powstają nowe komórki. Dochodzi do pobudzenia fibroblastów do produkcji kolagenu i elastyny, co poprawia elastyczność skóry. Mikrodermabrazja stymuluje również mikrokrążenie, a po niej poprawia się absorpcja składników aktywnych z preparatów kosmetycznych.
Na czym polega zabieg?
Może być wykonywany przez kosmetyczkę lub lekarza (sprzęt o większej mocy). Ze specjalnego aparatu pod ciśnieniem wyrzucane są kryształy korundu. Kryształy te mają działanie przeciwbakteryjne, dlatego też mikrodermabrazja zalecana jest osobom z trądzikiem. Można też wykonywać zabieg specjalną głowicą diamentową. Zabieg nie jest wykonywany w znieczuleniu, ale nie należy też do super przyjemnych. Wykonywany jest na progu bólu (z pewnością jednak mniej boli niż depilacja woskiem :). W czasie zabiegu powinniście zostać wyposażeni w okulary ochronne, które ochronią oczy. 5 dni przed zabiegiem nie stosujmy peelingów i szczoteczek czyszczących do twarzy. Po zabiegu przez 48h unikajmy chlorowanej wody (baseny) i promieni UV (opalanie).
Dla kogo?
-trądzik i blizny potrądzikowe
- fotostarzenie skóry - pod wpływem promieni UV
- rozstępy (pamiętajmy, że najlepsze efekty są w przypadku świeżych zmian, czyli, gdy rozstępy są jeszcze różowe. Aby zauważyć efekty potrzeba ok. 15 zabiegów)
- zaskórniki i prosaki
- szorstki naskórek
- delikatne zmarszczki


                                                                                          www.resolutionsmedspa.com


Jak często?
W przypadku trądziku zabieg należy powtarzać w odstępach ok.4 tygodni, a w zabiegach odmładzających co 10 tygodniu. Potrzeba ok.5-10 zabiegów dla zauważalnych efektów.
Tak idealnie? Niekoniecznie. Pamiętajmy, że są skutki uboczne zabiegu:
- zaczerwienienie (zabieg najlepiej wykonywać w piątek po południu, by tego samego dnia uniknąć spotkania znajomych w szkole, na uczelni czy w pracy :)
- obrzęk
- pieczenie
- przebarwienia (głównie u osób z ciemniejszą karnacją mogą wystąpić trwałe plamy)
Przeciwwskazania:
- liszajec zakaźny
- ropne wykwity w trądziku
- zakażenia grzybicze i wirusowe
- aktywnie trwający trądzik różowaty
- toczeń
- łuszczyca
- nowotwory skóry
- znamiona
- choroby naczyniowe (np.naczyniaki).
- zmiany naczyniowe u osób z cukrzycą
- skłonność do bliznowców
- terapia przeciwtrądzikowa preparatami z witaminą A
- przeczosy
- mięczak zakaźny
- opryszczka
- figówka gronkowcowa

Ciąża i miesiączka nie są przeciwwskazaniem.

Na koniec najważniejsze- cena:
Wahają się od miasta i salonu kosmetycznego. Zakres cen od 120-200 zł.

Pamiętajcie, aby przez przystąpieniem do zabiegu dowiedzieć się czy personel został odpowiednio przeszkolony, jakie kosmetyki są używane na koniec zabiegu do nawilżenia i jakiej firmy jest aparat oraz poczytać opinie o nim w Internecie.